wtorek, 28 grudnia 2010

Świąteczny odlot

Między trzepaniem dywanów i myciem podłóg, między zakupami, a brzegiem pucharu... niewiele można mieć do powiedzenia :) Jak to mówi Doro "wymęczyłeś to" - ale wrzucam na bloga, co mi tam :)
Fly away

sobota, 18 grudnia 2010

Hej Biarno, spalmy tę osadę!

Korpiklaani (fin. Leśny Klan)- prawdziwy mroczny folk metal z północy.



Po raz pierwszy muzykę Leśnego Klanu usłyszałem w audycji Wojciecha Ossowskiego na antenie Trójki. Wracałem wtedy od Filipa z Brudzęd na Żuławach Elbląskich. Było po 2 w nocy, droga pusta, księżyc na niebie, a wnętrze samochodu wypełnione ciężkim folkowym brzmieniem Korpiklaani. Biorąc pod uwagę fakt, że u Filipa remontowaliśmy zabytkowy modrzewiowy Dworek i czułem jeszcze na ubraniu zapach starego drewna, a na rękach odciski od siekiery, muzyka fińskich drwali tym bardziej przypadła mi do gustu.
Polecam serdecznie zapoznanie się z twórczością Korpiklaani, kawał dobrego, soczystego metalfolku.

W wolnej chwili postanowiłem sprawdzić, czy mój kieszonkowy Tascam poradzi sobie z kilkoma śladami. Śladami inspirowanymi Leśnym Klanem.

sobota, 11 grudnia 2010

Serial R jak Ryszard

Zastanawiałem się wczoraj wieczorową porą, jaki film obejrzeć przed zaśnięciem, ale taki bez adrenaliny. W czasach wczesnej młodości był to serial "McGyver", "Drużyna A", czy "Strażnik Teksasu", tzw. seriale na każdą okazję.
Często oglądamy z żoną "Przystanki Alaska" i dużo Jima Jarmusha (polecam "Noc Na Ziemi").
Tym razem jednak chodziło mi po głowie coś innego; przypomniałem sobie o co chodzi, kiedy nagrywałem gitarę do zamieszczonego poniżej kawałka. Do gitary zastosowałem motyw phasera z delikatną kaczką (wah). I wtedy mnie olśniło.
Przypomniałem sobie film "Fame" oraz stary serial z Michaelem Douglasem i Karlem Maldenem - "The Streets of San Francisco". Oglądając te filmy często zatrzymywałem taśmę aby śledzić wszystko to, co działo się za plecami aktorów. Plenery San Fracisco i NY lat 70' i początku 80' były dla mnie działami sztuki. Wspaniałe, wielkie krążowniki w nie modnych już dla przemysłu motoryzacyjnego kolorach, reklamy miejskie, cały design tamtych lat - rewelacja.
Z muzyką było podobnie, na rynku zaczęły pojawiać się dodatki elektroniczne, które zaczęły kształtować nowe muzyczne style i kierunki. Podoba mi się scena z musicalu "Fame", w której Bruno Martelli (Lee Curreri) prezentuje na egzaminie wstępnym możliwości klawiszy. Wielka góra sprzętu elektronicznego zapowiada nową epokę w tworzeniu muzyki. Wracając jednak do mojego kaczkowego phasera. Kosmiczne dźwięki tego rodzaju pojawiają się w muzyce filmowej tamtych lat bardzo często i może dlatego tak zapadły mi w pamięć. Coś w tym jest.
Poniżej "The Streets of San Francisco" Theme 1972 - 1977. Dla mnie ta muzyka to bomba energetyczna :)



Muzyka tych lat sprowokowała mnie do własnej, inspirowanej muzycznej wycieczki.

piątek, 10 grudnia 2010

Celtyckie inspiracje

Ostatnio przypomniałem sobie piękny koncert Loreeny McKennitt - Nights from the Alhambra. Koncert odbył się we wrześniu 2006 w hiszpańskiej Granadzie, w przepięknych murach średniowiecznego arabskiego pałacu Alhambra (arab. czerwona wieża).
Polecam wszystkim zapoznanie się z tym koncertem i w ogóle z twórczością Loreeny. Jej muzyka, a przede wszystkim głos potrafią przenieść słuchacza w magiczne czasy średniowiecza.



Zawsze kiedy przemierzam bank dźwięków w kombajnie klawiszowym mojego syna i natrafiam na dźwięk o nazwie "harp", czyli harfa po naszemu, przypomina mi się właśnie wspomniany koncert w Alhabrze.
Poniżej moja celtycka muzyczna wycieczka.

środa, 8 grudnia 2010

Muzyczne wycieczki

Pod Tykwą już dawno nie byłem, zimno i mokro. Trzeba będzie się wybrac i napalić w piecu, co by Tomkowi mech garów nie porastał.
Czekając na wizytę wytrawnych znawców rzemiosła nie tylko artystycznego, na cenne wskazówki i nowe brzmienia, co jakiś czas wieczorem wybieram się z moim czterośladem w dziwne muzyczne zakątki. Bardzo tajemnicze są to doznania, kiedy nie mając pojęcia o "tworzeniu" muzyki siadam przy klawiszach i zaczynam grać pierwszy ślad. Zupełnie bez namysłu, bo po całym dniu pracy raczej nic sensownego się nie wymyśli. Trochę po omacku znajduję dźwięk, który mi się spodoba (całkiem możliwe że poprzedniego dnia mi się nie podobał:)), nagrywam kilka pacnięć łapą, a może są to jakieś akordy, kto to wie :). Dalej już wychodzi jedno z drugiego. Czasem wydaje mi się jak bym szedł górzystą drogą i za każdym pagórkiem (czyt. track) odsłaniał nowy pejzaż. Po całej wycieczce można dopiero określić, czy opłacało się wychodzić z domu :)

załączam moje dwa ostatnie wypady w nieznane
pozdrawiam i czekam na Batmana z Tomkiem, żeby się ze mną przespacerowali na grzyby:)



poniedziałek, 6 grudnia 2010

Domowy kącik audio :)



Zima zagościła na dobre i odcięła drogi dojazdowe do tykwowej muzycznej pracowni. W zasadzie tykwę też wymroziło ale posadzimy nową na wiosnę :)
Spotykamy się rzadziej i mniej się dzieje. Mam nadzieje , że to przejściowy czas i szybko się otrząśniemy z tego nagłego ataku zimy.
W związku z powyższym, aby przeczekać ciężkie czasy postanowiłem jako pomysłodawca tykwowej pracowni działać samodzielnie do czasu kiedy ktoś przebije śniegi i zadziała ze mną :)
Za pomocą miniaturowego czterośladu, zaszywam się w kąciku pracowni i cichutko nikomu nie przeszkadzając bawię się w studio nagrań.
Raz coś wyjdzie a innym razem nie, ale zabawa jest przednia.

Zamieszczam pierwsze zimowe chyba jeszcze dzwięki.
Dziękuję Batmanowi za wypożyczenie gitary basowej.

acha i jak ktoś nie da rady tego słuchać to można to wyłączyć tym samy przyciskie co się włącza :)