środa, 8 grudnia 2010

Muzyczne wycieczki

Pod Tykwą już dawno nie byłem, zimno i mokro. Trzeba będzie się wybrac i napalić w piecu, co by Tomkowi mech garów nie porastał.
Czekając na wizytę wytrawnych znawców rzemiosła nie tylko artystycznego, na cenne wskazówki i nowe brzmienia, co jakiś czas wieczorem wybieram się z moim czterośladem w dziwne muzyczne zakątki. Bardzo tajemnicze są to doznania, kiedy nie mając pojęcia o "tworzeniu" muzyki siadam przy klawiszach i zaczynam grać pierwszy ślad. Zupełnie bez namysłu, bo po całym dniu pracy raczej nic sensownego się nie wymyśli. Trochę po omacku znajduję dźwięk, który mi się spodoba (całkiem możliwe że poprzedniego dnia mi się nie podobał:)), nagrywam kilka pacnięć łapą, a może są to jakieś akordy, kto to wie :). Dalej już wychodzi jedno z drugiego. Czasem wydaje mi się jak bym szedł górzystą drogą i za każdym pagórkiem (czyt. track) odsłaniał nowy pejzaż. Po całej wycieczce można dopiero określić, czy opłacało się wychodzić z domu :)

załączam moje dwa ostatnie wypady w nieznane
pozdrawiam i czekam na Batmana z Tomkiem, żeby się ze mną przespacerowali na grzyby:)



4 komentarze:

  1. przy pierwszym kawałku odpłynąłem na całego... jak mi się błogo zrobiło...
    słowa i emocje same w głowie się układały uciekając myślami do wewnątrz...
    kawał niesamowicie dobrej muzyki...
    powodzenia i życzę więcej takich wypadów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "deepblue" - deep sound, deep feel, deep blue, amazing... (we wszystkich polskich znaczeniach tego słowa)

    od teraz mów mi "kot", ja od teraz mówię i piszę Ci "PAT" (wszelkie skojarzenia z postaciami bajkowymi typu listonosz "PAT" i jego "Kot" są w tym wypadku przypadkowe i całkowicie nieuzasadnione)

    OdpowiedzUsuń